Żeby powstała książka, nie ma innej rady – trzeba po prostu usiąść na czterech literach i zacząć pisać. Są jednak pewne dobre praktyki, które będą nas wspierały w nawykowym tworzenie treści, które z czasem wraz z doświadczeniem będą coraz lepsze i lepsze. W moim skromnym doświadczeniu doszłam do 8 sposobów na systematyczne pisanie książki lub bloga. Chciałabym wiedzieć o takich sposobach, kiedy zaczynałam pisać, dlatego dzisiaj się nimi dzielę. Poniżej lista sposobów, a w dalszej części wpisu znajdziecie rozwinięcie i przykłady do każdego z nich.
- Wyznaczenie dnia lub pory dnia na pisanie.
- Wyznaczenie ilości znaków.
- Wpisanie zadania w kalendarz.
- Nagradzanie się za napisanie określonej części tekstu.
- Umówienie się na minuty spędzone na pisaniu.
- Założenie się z kimś o napisanie danego tekstu w danym czasie.
- Znalezienie partnera produktywności.
Pierwszy sposób na pisanie książki lub bloga: Wyznaczenie sobie dnia lub pory dnia na pisanie
Nasz mózg uwielbia nawyki. Czynności wykonywane systematycznie i cyklicznie z biegiem czasu robią się w sposób automatyczny (więcej w tym temacie przeczytasz tutaj). Wyznaczenie sobie dnia, a najlepiej pory dnia oraz codzienne pisanie to dobra praktyka. Nawet, jeśli początkowo piszemy lub skreślamy, a potem piszemy, kasujemy i znowu piszemy. Obecnie piszę od poniedziałku do piątku codziennie – jeśli to tylko możliwe: od rana. Blogowe treści czasami – przykładowo właśnie dziś – kończę wieczorami, czyli koło 20:00. Ale był czas, kiedy na pisanie miałam pół godziny dziennie i to wyznaczone pół godziny musiało starczyć. Pisanie systematyczne ma taki plus, że siadając do pisania codziennie lub co drugi-trzeci dzień w tygodniu dużo łatwiej wejść w fabułę lub odnaleźć się w treści, którą pisaliśmy ostatnio. Kiedy pisze się nieregularnie lub rzadko, dużo czasu może nam zająć przeczytanie i zorientowanie się, co pisaliśmy ostatnio. A przecież chcieliśmy w tym czasie pisać, a nie czytać, prawda? 😉
Drugi sposób na pisanie książki lub bloga: Wyznaczenie ilości znaków
Kiedy już codziennie lub co któryś określony dzień siadamy do pisania, następstwem jest narzucenie sobie normy. W pisaniu najlepszym wyznacznikiem są znaki lub wyrazy. Aby wiedzieć, ile znaków napisaliśmy bez liczenia literka po literce lub słowo po słowie, możemy to łatwo sprawdzić. W Wordzie w lewym dolnym rogu na belce mamy napis „strona np. 1 z 2”, a obok wyrazy – i podaną liczbę wyrazów. Kiedy klikniemy w tym miejscu, otworzy się tabelka z tzw. statystyką wyrazów. wśród nich znajdziemy znaki ze spacjami lub znaki bez spacji. ZZS (znaki ze spacjami) to właśnie taki copywriterski skrót, często stosowany przy określeniu długości tekstu.
Wyznacza się taki limit, aby nie tylko siadać do pisania, ale tęż pisać z czasem coraz więcej. Niewiele napiszemy, jeśli nawet codziennie wystukamy trzy zdania. Wyznaczenie objętości – na przykład 1000 znaków – powoduje, że piszemy tak długo, dopóki nie dobijemy do wyznaczonego limitu. Ustalenie sobie minimum powoduje, że mamy poczucie, że praca nad tekstem systematycznie idzie do przodu. Pamiętam, że początkowo ustaliłam sobie właśnie 1000 znaków. Kiedy goni mnie deadline, jest to 5000 ZZS.
Jeśli ciekawi Was, ile to 1000 znaków – treść zawarta w pierwszym sposobie (bez tytułu) ma właśnie równo 1000 znaków ze spacjami.
Trzeci sposób na pisanie książki lub bloga: Wpisanie zadania w kalendarz
Kiedy już umówiliśmy się ze sobą, że będziemy pisać w dane dni, a potem wyznaczyliśmy sobie limit znaków lub wyrazów, warto wpisać to zadanie do kalendarza. Tak samo, jak każdą inną ważną rzecz, o której chcemy pamiętać. Istotne jest nie tylko to, że to zapiszemy, ale również w jaki sposób to zrobimy. Najgorsze dla początkującego pisarza może być zadanie oznaczone jako „popiszę książkę”. To jest zbyt ogólne. Za duży słoń do zjedzenia. Dobrze jest zapisać, czym się konkretnie zajmiemy. Tę informację weźmiemy z planu, który dzieli nam projekt książki na kawałki. Dobrze zapisane zadanie to na przykład: Scena 3, rozdział 1, 2000zzs. Lub: 4 podtytuły z artykułu o 8 sposobach na systematyczne pisanie książek lub bloga, 4000 znaków ze spacjami. Warto określić kawałek tekstu do napisania oraz liczbę znaków do napisania.
Czwarty sposób na pisanie książki lub bloga: Ustalanie deadline’ów
Początkujący pisarze, szczególnie przy pierwszej i drugiej książce, często nie mają deadline’ów. Nikt im nie narzuca, że mają skończyć powieść, poradnik, utwór do konkretnej daty. A jednak to właśnie im ten deadline najbardziej jest potrzebny. Lepiej go wyznaczyć i go nie dotrzymać, niż go nie wyznaczyć i mieć poczucie, że napisałam książkę tylko w rok. Wyznaczenie terminu jest mobilizujące. Staramy się dotrzymać umów, a nie da się dotrzymać umowy, która nie została zawarta.
Tak samo przy wpisach blogowych. Jeśli nie ustalimy sobie, co ile dni będzie pojawiał się wpis na naszej stronie, to początkowo możemy pisać często. Wkrótce jednak nasz entuzjazm osłabnie i coraz rzadziej będziemy pisać. Dlaczego? Bo nie zobowiązaliśmy się sami przed sobą, że dobrze byłoby coś opublikować, żeby nasz blog był dalej dobrze widoczny w sieci. Przy blogu jest prościej ustalić częstotliwość: raz na tydzień, raz na dwa tygodnie czy raz w miesiącu. Z książką jest to o tyle skomplikowane, że nie wiemy jeszcze, jak nas poprowadzi. Nie wiemy także, w jakim czasie uda nam się ogarnąć tak duży projekt. Możemy wyznaczyć dość bliski termin, na przykład na skończenie trzech pierwszych rozdziałów. Kiedy do niego dojdziemy i uda nam się zrealizować zadanie, wtedy ustalamy nowy termin na kolejne kilka rozdziałów lub partii danej książki.
Piąty sposób na pisanie książki lub bloga: Nagradzanie się za określoną partię tekstu.
Dla niektórych samo pisanie będzie przyjemnością na miarę nagrody. Lubię pisać – i tworzenie treści czy to tutaj, na stronie, czy też moich książek, jest dla mnie przyjemne. A jednak dodatkowo umówiłam się ze sobą na nagrody. Coś większego za napisanie całej książki i coś małego za systematyczną pracę, np. za każdy kolejny skończony rozdział lub przekroczenie konkretnej ilości znaków (dajmy na to, co każde 15 tysięcy). To sposób na podkręcenie tempa pisania. Wyznaczone nagrody muszą być na tyle atrakcyjne, żeby chciało się do nich dążyć, a jednocześnie na tyle realne, żeby były w naszym zasięgu. Przykładową atrakcyjną i realną nagrodą może być: kupno książki, wyjście do kina, na basen, zakup perfum, nowa roślina, o której marzymy. Mogą to być także większe nagrody, jak wycieczka na dwa dni, spa i inne takie. Wszystko zależy od stanu konta.
Nierealną nagrodą może być np. nowe ferrari, reklama w telewizji. Nieatrakcyjna nagroda to coś, czego nie chcemy lub nie potrzebujemy, albo coś, co nie będzie nam przydatne. Nagrody mogą być także niematerialne. Wieczór na domowe kino z popcornem, randka w domu z mężem, długa kąpiel z czytaniem, upieczenie ulubionego ciasta, spacer do lasu. Nagroda za mały odcinek, na przykład za osiągnięcie w danym dniu tego limitu, nie musi być wcale duża. To może być nawet zaparzenie ulubionej herbaty – ja tak często robię. Tak, możecie sobie zaparzyć ulubioną herbatę czy pojechać do spa i bez napisania ani literki – nikt Wam nie broni. Chodzi o umowę z samym sobą i celebrowanie swoich małych i dużych sukcesów. Zapewniam, że każda nagroda (a zwłaszcza herbata 😉) wtedy o wiele lepiej smakuje.
Szósty sposób na pisanie książki lub bloga: Umówienie się na minuty spędzone na pisaniu
To sposób polegający na narzuceniu sobie czasu, jaki poświęcimy na pisanie. Bardzo potrzebny na początek i w trudnych dniach. Czasem nie wiemy, co pisać. To całkiem normalne – i na początku drogi pisarza, i w jej środku, i czasem przy jej końcu. Z różnych przyczyn. Dobrze sprawdza się tutaj umówienie się ze sobą, że co prawda nie chce nam się, nie wiemy co pisać, ale przez dany czas, np. 10/15/30/45/60… minut siedzimy i pracujemy nad tekstem. Dobrze jest ustawić minutnik i nie patrzeć co pół minuty na zegarek z nadzieją, że ustalony czas minął. Jeśli jesteśmy w trakcie pisania rozdziału lub konkretnego wpisu blogowego, to zaczynamy od czytania tego, co już mamy. Najpierw przecinek tu, potem myślnik tam, następnie jakieś słowo, zdanie i… albo się rozkręcamy i na minutniku włączymy drzemkę, albo jesteśmy dumni, że wytrwaliśmy i nasz mózg zrobił kolejne połączenie synaps w kontekście tworzenia nawyku pisania. A jutro na pewno pójdzie lepiej!
Siódmy sposób: Założenie się z kimś o napisanie danego tekstu w danym czasie
Skorzystanie z zakładu to nie hazard, a dobry sposób na podkręcenie naszej twórczości. W pisaniu książki lub bloga może nas napędzać motywacja pozytywna i wsparcie innych ludzi. Możemy także skorzystać z tzw. motywacji negatywnej, kiedy działamy wbrew komuś. Starając się udowodnić sobie i innym, że damy radę, możemy się założyć, że napiszemy książkę w 3 miesiące. Albo o to, że przez pół roku będziemy publikować co tydzień wpisy na blogu. Należy pamiętać jednak, aby zakładać się o rzeczy w miarę realne oraz takie, na które mamy wpływ. Na przykład napisanie książki w pół roku to może być dobry cel, ale już wydanie książki w pół roku, jeśli nie jesteśmy Remigiuszem Mrozem, będzie strzałem w kolano. Pisanie jest zależne przede wszystkim od nas, a proces wydawniczy to machina, w której jesteśmy jednym z elementów. Nawet, jeśli zdecydujemy się na selfpublishing, pół roku może być trochę za krótkim terminem, by to ogarnąć.
Ósmy sposób znalezienie partnera produktywności.
Łatwiej się pisze, kiedy wiemy, że ktoś czeka. Świadomość, że nie tylko fani czy potencjalni czytelnicy wyczekują książki, ale że jest jakaś osoba, która nam kibicuje w pisaniu naprawdę dużo daje. Taką osobą może być partner produktywności. Czyli taki ktoś, komu systematycznie będziemy relacjonować, ile w tym tygodniu chcemy napisać, a pod koniec tygodnia rozliczać się z tego, czy udało się to zrealizować czy nie. Porady, jak znaleźć partnera i co jeszcze może on dla Was zrobić, znajdziecie tutaj.
Przypuszczam, że ten post jest nie dla wszystkich, zgodnie z tym co napisałam w poście o 10%. Jeśli jednak tego właśnie szukałeś/-aś, to może zainteresuje Cię także: spotkanie autorskie okiem autorki czy jak zacząć pisanie książki? 🤔
Uważasz ten wpis za wartościowy?
Możesz postawić mi wirtualną kawę 😊
To nagradzanie się bardzo mi się spodobało! Pisanie sprawia mi przyjemność i raczej nie mam z tym problemu, ale zawsze się znajdzie jakaś czekolada w domu, której można znaleść lepsze zajęcie niż leżenie w szafce 😀
O tak na czekoladę zawsze można znaleźć lepsze zastosowanie niż leżenie chyba, że na języku 😉 To wtedy może sobie leżeć 😀 A poważnie to czekolada, a właściwie jej kostka albo rządek, jest moją częstą nagrodą po dobrze napisanym tekście 🙂
Muszę przyznać, że w tym poście znalazło się mnóstwo ciekawostek, nad którymi się zastanawiałam, a nie wiedziałam jak to zrobić/sprawdzić (np. ilość znaków zs i ile to 1000 zzs) 🙂
A druga rzecz, do której się muszę przyznać, to to, że odkąd pamietam-marzyłam, żeby napisać książkę…z wiekiem marzenie umarło, albo zostało zabite racjonalizmem ;P ale dzięki Tobie może kiedyś to zrobię? 🙂
Cieszę się Martyna, że znalazłaś w moim artykule coś odkrywczego dla siebie. Co do książki to nie pozostaje mi nic innego jak trzymać kciuki, żeby się udało 🙂